Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się z nim razem w domu śp. Czesława Tarnera. Temu to Tadeuszowi Czereśnickiemu wnuk mój ma przyjść z odpowiednią pomocą, która pozwoli mu wyjść na człowieka, czy to przez jednorazowy zasiłek, czy jako rentę przez czas dłuższy. Pozostawiam to uznaniu zacnego Henryka Tarnera. Paryż, 24 grudnia 1910 r.«… To w rok później, już po śmierci dziadka!
— Dziwne, dziwne, więc ta kobieta tak jednak miała mnie na sercu.
— Wielokrotnie doznawałem tego wrażenia!… Widzisz, Tadziu, nie wolno ci odmówić przyjęcia ode mnie pomocy.
— Ha, wola zmarłych jest święta… Tylko ja będę w kłopocie, jakie postawić wymagania. Musisz mi w tem pomóc, wejrzawszy cokolwiek w moje życie i jego potrzeby.
— Jak najchętniej.
— Pierwszą narazie jest zaspokojenie głodu, o którem mówię od trzech kwadransy. Dalej, ciotuś, na który kapelusz ciocia się decyduje?
— Doprawdy, że trudny wybór.
— Ja radzę ten koronkowy z bratkami.
— A nie za młody?
— Nie, ciociu.
— Zatem wkładam ten… Biorę też czysto-jedwabne rękawiczki.
— I całe!… Bogu dzięki!… Musi ciocia dbać o swój wygląd z chwilą, gdy ciocia przechodzi pod opiekę Henia.