Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To ty raczej przerwałeś korespondencję naszą w czwartym roku, a w trzecim pisywałeś już bardzo niewiele.
— Przeciwnie, to ja nie odbierałem odpowiedzi od ciebie na moje częste listy.
— Ależ nie… W trzecim roku odebrałem od ciebie ostatni długi list. Pamiętam, że był ślicznie napisany, próbowałeś już filozofować na temat społeczny, domagając się reform w ustroju świata. Byłem tak zachwycony tym listem, że pokazałem go babce, która jednak doznała innego wrażenia, nazywając go głupim, warjackim i kazała mi strzec się twego wpływu. Pomimo to na list ten odpowiedziałem obszernie.
— Pamiętam, pamiętam ten list; wywołał on znowu moją sążnistą replikę.
— Tej już nie odebrałem. Tak jak wogóle odtąd odbierałem już tylko twoje zdawkowe karty, pisywane z okoliczności świąt lub imienin.
— Ktoś przejmował listy.
— Tak, ktoś przejmował listy — rzekł Henio z westchnieniem.
Po chwili dodał:
— Myślała, że czyni dobrze, że to jest jej obowiązkiem, tak jak za święty obowiązek miała sobie odsuwać ode mnie każdego znajomego o trochę bujnej naturze: każdą rozrywkę, o ile miała najmniejszy pierwiastek młodocianego szaleństwa. Aż zrobiła ze mnie naprzód libertyna, który rzucił się z całem zaślepieniem w wir orgij