Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko z babką lub z Francuzką, która widocznie miała surowo przykazane strzec chłopca od zetknięcia się z Tadziem, na jego widok bowiem brała pupila pod rękę i przechodziła na drugą stronę ulicy. Tadzio wiedział, że wystarczyłoby mu przystanąć i zawołać po imieniu na przyjaciela, aby Henio, przywykły do poddawania się jego wpływom, zatrzymał się na pogawędkę lub poszedł z nim w jedną stronę, ale nie chciał narażać go na nieprzyjemności w domu, uśmiechał się więc tylko do niego, kłaniał uprzejmie i przeprowadzał go serdecznym, kochającym wzrokiem.
Mieszkał obecnie w jednym pokoju z mamą i panną Anielą. Mama miała jakąś dobrze płatną posługę, a potem gotowała obiad i reperowała odzież swoją, syna i współlokatorki. P. Aniela znaczną część dnia była poza domem, wieczorem dawała mu godzinę lekcji i pomagała w odrabianiu zadań do nauczyciela, tego samego, który uczył chłopców w domu p. Tarnera, a który teraz uznając różnicę położenia, a bardzo lubiąc Tadzia, nadal lekcji udzielał za minimalną opłatą.
Tadzio, jak zawsze, silniej wyczuwał dodatnie wrażenia niż ujemne, prędko przeto odwykł od wyszukanej strawy, deserów i przysmaków. Płatną ślizgawkę w Dolinie Szwajcarskiej zastąpiło ślizganie się na rozlewisku jakiegoś ścieku w pobliżu Wisły, koncerta miał, gdy spacerował pod oknami kawiarni z kapelą, kinematograf przy obserwowaniu różnych zajść ulicznych. Nie mógł tylko przy-