Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyraz niekłamanego zdziwienia odbił się na jej twarzy i kazał zamilknąć generałowi, aby zaniechał obelg, spostrzegłszy ich niesłuszność. Na policzki Lili wystąpił rumieniec i obejmował powoli czoło, uszy, szyję…
— Pan się myli, panie generale — odezwała się, opanowując się znowu — ja przyszłam to zakomunikować, bo to jest prawda.
— Ale skądżeż pani przyszło uczyć po polsku? Sądząc po akcencie, jest pani rodowitą Rosjanką.
— O nie, jestem Polką do szpiku kości, choć urodzoną i wychowaną na Syberji.
— Jak wasze nazwisko?
— Murzińska.
— Murzińska… Murziński… Murzińskij… Czekaj pani… Czy ojciec pani nie ożenił się z panną Jucewicz?
— Tak jest.
— Z córką Pawła Wacławowicza Jucewicza?
— Tak…
— Mój Boże, mój Boże, Paweł Wacławowicz!… Mój druh, mój dobry druh… Kolega z jednej ławki w gimnazjum w Mińsku i z korpusu kadeckiego. Towarzysz broni z wojny tureckiej… Dobry, dobry przyjaciel… Gdzie on teraz?
— Jest gubernatorem jenisiejskiej gubernji.
— Gubernatorem!… choć Polak… Powinszować, powinszować… Jeden wspólny przyjaciel mówił mi, że Paweł Wacławowicz wydał swoją