Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja łatwiej wyjdę z tych perypetyj. Nie łudzę się, aby po zaaresztowaniu mnie, mieli wypuścić zaraz Jurka, ale wiem, że na wiadomość o tem, że ja jestem w niebezpieczeństwie, przybędzie zaraz papa, a gdy on osobiście zacznie za mną chodzić, wypuszczą nas oboje.
»Nie mów, Cioteczko, żem szalona, to dzieło zwykłej sprawiedliwości.
»I niech Ciocia nie pośpiesza czem prędzej za mną do Grodna, gdy jest chora i doktór polecił jej spokój. Przecież po odebraniu tego listu nie mogłaby Cioteczka już pojechać inaczej jak »wołowym pociągiem« na noc, lub rano pośpiesznym, do tego czasu ja w każdym razie będę już uwięziona. Lepiej przeto niech Ciocia się nie rusza, tylko wyszle pana Słodyczkę, aby zatelegrafował do papy i Was zawiadomił telegraficznie o tem, co się ze mną dzieje.
»Pa, Cioteczko złota, wybacz to nowe zmartwienie, którego ja jestem powodem; ale mam silne przeświadczenie, że tym razem obróci się ono na pocieszenie nas wszystkich.
„Ściskam i całuję najczulej

Lili.«

List odczytała, włożyła w kopertę, zaadresowała, potem nastawiła budzik na godzinę 5-tą, zmówiła pacierz i zupełnie spokojna położyła się do łóżka.
Nie bez potrzeby budzik zaczął dzwonić swój krzykliwy hejnał: zbudził Lili z tak mocnego snu,