Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jerzy przegarnął palcami czuprynę i rzekł z westchnieniem ulgi:
— Masz rację, Krysiu… Więc słuchaj, Lili.
— Tylko na miłość boską nie zacznij wykładać o partjach!
— A ty nie zaczynaj żartów, bo widzisz, gdybyś zamiast przerzucać książki i czytać ustępy przy ciekawszych obrazkach, przeczytała je od początku do końca, to wiedziałabyś, że naród polski był tak deptany i poniżany we wszystkich swych szlachetnych jednostkach, a upodlony przez swych wynaradawiających się synów, że gdyby powstanie 63-go roku nie zmyło krwią i łzami całej naszej ziemi, byłaby ona przedmiotem ohydy innych krajów, które przedstawiałyby ją sobie jako kraj zaprzańców. Ulec przemocy i takbyśmy ulegli, tylko zamiast być wdeptanymi w ziemię jak nikła trawa, padaliśmy jak podcięty bór, który utworzył interesujący zwał wśród Europy, na którym porasta bujny, młody las, ściągający na siebie uwagę jednych, niepokój innych narodów. Lili, zrób mi jedną łaskę, poświęć godzinkę codziennie — możesz na początek nawet pieścić kota, i pozwól, żebym ci opowiedział dzieje naszych powstań, szczególniej ostatniego, oraz jak się do dziś chronią i bronią Polacy. Uprzyjemnię ci te chwile, pokazując arcydzieła ilustracji, szczególniej Grottgera, który wżywając się w cierpienia ojczyzny, szedł za upadającą na polską Golgotę,