Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

właściwa brama, tylko w istocie bramka, une poterne, łącząca Nowy rynek z teraźniejszą Bramkową ulicą, zbudowana temu lat blisko czterysta, zapewne dla wycieczek w razie oblężenia, stanowiąca przejście sklepione, ze sześć kroków szerokie, ze trzydzieści długie, mniéj więcéj stóp dwanaście wysokie i w środku nieco zagięte. Słońce ledwo otwory obadwa oświecać mogło, środek był ciemny i brudny, bruk prawie zawsze mokry, ztąd odory bardzo nie miłe i przydomek śmierdzącéj, którym ją zwykle oznaczano; przy wnijściu na Bramkową ulicę siedziała w kącie przekupka sprzedająca owoce i bułki. Wieczorem i nocą jedna latarnia nżyczała skąpego światła téj niepoetycznéj starożytności, która, ile wiem z tradycyi, dawnemi czasy, kiedy latarnie po miastach nie były jeszcze w zwyczaju, słynęła u Poznańczyków jako miejsce niebezpieczne. W ciemnościach czatowali tam często rzezimieszki na zdobycz i odzierali samotnie przechodzących, a w latach moich dziecinnych obiegała jeszcze pogłoska między ludem, że szlachcic jakiś, którego nazwiska niepomnę, mieszkający za Bramką, gdy późną porą wracał do domu, miał zwyczaj, zbliżając się do złowrogiéj Charybdy, pierwszego lepszego co mu się nawinął trzasnąć, jak to mówią, w trąbę, aby za nim gonił i z nim razem Bramkę przebywał.
Opowiadano także z późniejszych czasów o starym panu Kwiatkowskim, urzędniku rejencyjnym, który cierpiał na stłumienie głosu, że gdy pewnego wieczora przechodził tamtędy i napadniętym został, szarpiącego złodzieja odstraszył, szepcąc mu do ucha: „daj mi pokój, przyjacielu, bo będę wrzeszczał!“ Tuż nad wejściem z Nowego rynku wmnrowaną była na owéj bramce kamienna tablica z krótkim, gotyckiemi literami wyrzeźbionym napisem, orzekającym w staroniemieckim języku,