Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nym, wyjednał mi wolny przystęp do bibliothèque mazarine i na posiedzenia akademii des inscriptions, z czego nieraz korzystałem, chociaż owe posiedzenia zdawały mi się niezbyt zajmujące. W Ecole normale, gdzie należał także do komisyi egzaminacyjnéj, wykładał autorów greckich i, jak mógłem się przekonać, bo mnie raz wziął z sobą na prelekcyę, wywięzywał się z swego zadania jasno i gruntownie, lecz używał wymowy nowogreckiéj, uważając ją, poniekąd słusznie, za bardziéj uprawnioną od używanéj w Niemczech wymowy Reuchlina. Prywatnie trudnił się wtenczas najwięcéj odczytywaniem i objaśnianiem napisów greckich, które mu tam jakiś amicus przywiózł z Azyi mniejszéj, a ponieważ umiał cokolwiek po niemiecku, musiał krótko przedtem, nim się poznaliśmy, przyjąć nowy obowiązek.
Pierwszy raz wtedy, roku czterdziestego drugiego, postanowiono we Francyi zaprowadzić przy kilku gimnazyach wykład lingwy germańskiéj, jako przedmiotu dowolnego; ogłoszono konkurs na miejsca nauczycielskie, i Lebas wyznaczonym został przez ministra prezesem konkursowéj komisyi. Ponieważ mi mówił, żebym się też przypatrzył téj operacyi, zwłaszcza iż odbywano ją publicznie, byłem na trzech takich konkursach. Zgłosiło się kilkunastu ochotników, po większéj części Niemców, a między nimi dwóch Polaczków z emigracyi, których nazwisk już niepamiętam. Prócz robót piśmiennych poprzednio dostawionych, musieli ustnie podane sobie wyjątki z autorów tłómaczyć z niemieckiego na francuzkie i wykładać przez pół godziny po francuzku coś tam z gramatyki i literatury niemieckiéj, do czego się w domu przysposobili. Dla Niemców było to łatwe, niektórzy jednak mocno francuzczyznę kaleczyli; Polaczków także przepnszczono, lubo się jeden z nich prawdopodobnie swéj niemiecczyzny od chłopów alzackich nauczył.