Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gimnazyum. Za młodszych lat, gdy się jeszcze cieszył siłą niesteraną, mało kto z kolegów wyrównał mu w sztuce rozbudzania umysłów i podsycania uwagi, zwłaszcza w licznych klasach, gdzie to zadanie niełatwe. Nie usiadł na chwilę, chodził ciągle po klasie i nic prawie nie uszło jego baczności; umiał zachęcić do nauki życzliwem słowem albo dojmującem strofowaniem, ożywiał częstokroć chłopców wesołem przemówieniem lub dowcipnym gestem, ale wymagał ścisłego dopełnienia obowiązków, leniwych i nieposłusznych karał surowo, a chociaż karał często i dotkliwie, czynił to wedle sprawiedliwości i bez gniewu, ztąd też uczniów nie zrażał do siebie. Takim pamiętam pana Antoniego, gdy byłem w niższych klasach, w wyższych zaś klasach pamiętam go zawsze spokojnego i poważnego, bo tam uczniów umiał zająć przedmiotem swoim, szczególnie wykładem literatury, objaśnianiem dzieł poetów, lub też krytyką wypracowań, które z wielką sumiennością poprawiał; to też większa część młodzieży, kończącéj szkoły, nauczyła się pod jego opieką czytać i cenić autorów naszych i wprawiała się dostatecznie w piśmiennem używaniu języka ojczystego.
Przyszedłszy do Poznania, nie potrzebował Popliński, skutkiem ogłady swojéj i przyjacielskiego usposobienia, długiego czasu, aby zawiązać liczne stosunki z tutejszą, jak to mówią, inteligencyą polską; koło jéj było wtedy znacznie obszerniejsze, niż teraz; handel i wyższy przemysł liczył tylko jednostki, lecz na urzędach znajdowało się jeszcze mnogo Polaków, po sądach, szkołach i nawet w różnych wydziałach administracyi, gdzie ich obecnie na lekarstwo nie znajdziesz. Znało się to wszystko dobrze między sobą i odwiedzało się nawzajem, bo miasto wiele mniejsze miało rozmiary, a pożycie towarzyskie znacznie skromniejsze wymagania. Nauczyciele