Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się niezwykłą gorliwością religijną i przywiązaniem od kalwinizmu, dla tego też, gdy w państwie pruskiem zaprowadzono, głównie z politycznych względów, zjednoczenie wyznań dyssydenckich pod nazwą kościoła Ewangielicko-Chrześciańskiego, należał Bornemann do najzawziętszych przeciwników owego zjednoczenia i przysłanéj mu nowéj agendy, streszczającéj wspólną naukę, nieprzyjął. Księżna Radziwiłłowa sądząc, że wpływem swoim opór jego przełamie i rzecz załatwi, obdarzyła modlitewnię srebrnym krucyfiksem i czterema takiemiż lichtarzami, ale nasz pastor odesłał jéj natychmiast ten upominek z oświadczeniem, że dopóki stary Bornemann żyje, ani krzyż, ani lichtarze w jego kościele niepostaną.
Po roku trzydziestym, postanowił rząd przeprowadzić wszędzie swoją agendę, choćby przymusem. Tak się też stało w Poznaniu; niepamiętam już czy stary Bornemann poszedł wtedy na odstawkę, czy nieżył, ale wiem dobrze, iż na jego miejsce powołano z Leszna pastora Dütschke, który po polsku nie mówił, krzyż i lichtarze ustawił i zrobił wszystko co chciano. Syn Bornemanna, imieniem Gustaw, wychował się w naszem gimnazyum i widywałem go, będąc małym chłopcem, jako dorosłego prymanera. Niewiem co się z nim późniéj stało i jakiego chwycił się zawodu, słyszałem tylko kiedyś, że żył w Lesznie i umarł tam po roku piędziesiątym. Zachował on, zdaje mi się, coś z tradycyi ojca, bo przetłómaczył większą część kroniki Dłngosza i ogłosił jakiś podręcznik tyczący się ogrodownictwa, a szczególnie zakładania winnic, obadwa po polsku. Siostry jego imię zapomniałem, ale przypominam ją sobie wiele lepiéj niż brata, bo przed rokiem trzydziestym żyła w przyjaźni z matką moją i ciotką, odwiedzała je bardzo często i chodziła z niemi na bale. Robiła wtenczas wrażenie zupełnéj Polki i ma-