Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

który, gdy po kilku dniach pacyent wrócił do przytomności, powiedział mu, że ma ciężką febrę nerwową i zalecił, żeby od felczerów szpitalnych żadnego nie przyjmował lekarstwa. Febra owa srożyła się nie tylko w lazarecie, lecz i na mieście; umarł na nią doktor Łowzow, nim Rymarkiewicz wyzdrowiał, a ponieważ drugiego wojskowego lekarza nie było, powołano do lazaretu z miasta doktora Miaskowskiego. Stary ów jegomość, lecząc właśnie na tę samą chorobę jakąś jenerałowę rosyjską, z jéj przyzwoleniem przynosił mu połowę kosztownych dla niéj zapisywanych lekarstw, co się znacznie przyczyniło do polepszenia jego stanu. Zmuszony jednak słabością do dłuższego pobytu między szpitalnikami, żeby odpędzić nudy, wystrugał sobie szachy ze staréj deski, jako tako, i grywał niemi z mieszkającym w jednéj izbie kryminalnym delikwentem Odachowskim. Wreszcie, gdy partya nowych chorych nadeszła, przeprowadzono Rymarkiewicza za Świsłocz do klasztoru Bazylianek, gdzie spędził kilka tygodni i zdrowie odzyskał zupełnie, dzięki troskliwéj opiece zakonnic, których przełożoną była słynna z późniejszych losów swoich Makryna Mieczysławska. Tam poznał się z rodziną Wańkowiczów, obywateli ziemskich osiadłych w bliskiem sąsiedztwie. Pani Wańkowicz z córką swoją Stanisławą, młodą wtenczas i udatną osóbką, przyjeżdżała często do Mińska i do klasztoru, aby pocieszać i podżywiać biednych jeńców, między którymi wyróżniły niebawem zewnętrzną i wewnętrzną wartość naszego Poznańczyka; niedziw zatem, że w pośród sprzyjających okoliczności, z jednéj strony litość, z drugiéj wdzięczność rozbudziły sentyment gorący w sercach obojga młodych. Skończyło się to wszakże na czułych chęciach i miłych marzeniach; twardy los niepozwolił na urzeczywistnienie ideałów, ślady ich jednak niezatarły się w późnych nawet latach; panna Stanisława znalazła po-