szcze znajdziesz w składach księgarskich lub po bibliotekach mnóstwo produktów z drukarni J. Reyznera. Znany był dobrze w tutejszych kołach rzemieślniczych i między mieszkańcami wsi okolicznych, którzy, osobliwie w niedziele i święta, zaspakajali u niego swoje umysłowe potrzeby. W znacznéj części sam składał i sam odciskał, oddrukowywał stare rzeczy, wymyślał nowe, pracował wytrwale i pożytecznie. Szedł interes ciężko, bo zbywało na środkach, a przy tem na sprężystości należytéj, ale szedł jakoś i Reyzner nie tylko trzymał się tutaj do końca życia, lecz mógł wychować dzieci przyzwoicie. Z owych dzieci znałem tylko najstarszego, zdolnego i roztropnego chłopca, chociaż fizyonomii bardzo nieponętnéj, który, złożywszy maturę w gimnazyum Magdaleny, przerąbał się przez uniwersytet jako pedagog i po odbyciu roku próby przy tutejszéj szkole realnéj, umarł niebawem biedak na suchoty. Nie przestając na tych dwóch Reyznerach, muszę ci wspomnieć jeszcze o trzecim; był nim brat młodszy księgarza, odznaczający się udatną i sympatyczną twarzą. Obiecująca powierzchowność jego nie zawodziła, bo chociaż w niższych poruszał się sferach, miał szlachetniejsze poczucia i dążności. Wyszedłszy z miejskiéj szkółki, chwycił się wcześnie rzemiosła i pracował jako stolarczyk tutaj i w niektórych większych miastach niemieckich, a gdy po kilku latach wrócił do Poznania, założył własny warsztat. Odznaczył się wkrótce niepospolitą biegłością w swym zawodzie, obok tego zaś przyzwoitością w życiu prywatnem i stosunkach z ludźmi, nie mniéj jak gorącem poczuciem patryotycznem, którego dał dowody w czasie rozruchów czterdziestego ósmego roku. Należał on do pierwszych tutaj rzemieślników polskich, którzy usiłowali wznieść się nad poziom tradycyjnego partactwa, a pod względem fachowym stanąć na równi z zagrani-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/155
Wygląd