frontu, teraz od lat może trzydziestn na jeden wielki zamienione. Pierwszy z nich przypomina mi pana Pawłowskiego. Jegomość ten z powołania mistrz blacharski, miał tam na dole dość długo skład towarów blaszanych, a ponieważ był bodajnie pierwszym z naszych, który tego rodzaju skład założył, powodziło mu się nieźle, zwłaszcza, że umiał korzystać z okoliczności, gdy nastała moda dachów cynkowych. Robił takie dachy w mieście, i po dworach na prowincyi, a to przynosiło dochód przyzwoity, i gdyby tak wszystko było się działo w skromności i z rozsądkiem, byłoby się dociągnęło do szczczęśliwego końca.
Znałem majstra Pawłowskiego i żonę jego, nizką blondynkę, tylko z widzenia; wyglądali oni oboje przez lat kilkanaście bardzo przyzwoicie, a częstokroć strojnie; spotykałem ich nieraz ku Dębinie powozikiem jadących, ale nie wiem co tam z czasem sprowadziło zmianę i powolny upadek. Gdy późniéj, nie widząc ich już oddawna, zapytałem co się też z Pawłowskimi stało, powiedział mi ktoś, że skończyli w biedzie, bo dopóki szło dobrze, żyli nad możność i wspomniał mi też o jakiejś czarnobrewéj Niemeczce, która się miedzy nich dostała. Jak to tam było, tego ci nie skleję, lecz gdy mi o niéj nadmieniono, przypomniałem sobie ową młodą i ładną brunetkę, przechodząc bowiem tutędy widziałem ją czasem w oknie, a raz dostrzegłem mocno płaczącą.
Wiele lepiéj niż Pawłowskim wiodło sıę aż do końca ich sąsiadce w następnym domu, chociaż, zdaje mi się, lat kilkanaście sama o sobie radzić musiała. Była to pani Munkowa, wdowa po jednym z braci znanego w całem Księstwie księgarza J. A. Munka i miała tutaj znaczny handel kolonialny. Ponieważ przez dłuższy czas inny tego rodzaju interes nie pojawił się na Wodnéj ulicy i ponieważ pani Munkowa, mimo dość pełnych form swéj
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/137
Wygląd
Ta strona została przepisana.