Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

starym drukiem polskim i żal mi się zrobiło, widząc jak, mimo okularów, tuż przy twarzy książkę trzymać musiał i zwracać ją w różne strony, aby dojrzeć litery. Emerytura, którą wziął ośmdziesiątego czwartego roku, nie była dla niego czasem wypoczynku; nie tylko zajmował się ciągle rzeczami mającemi związek z gramatyką języka naszego i zostawił podobno nie mało zapisków z téj dziedziny, lecz, nie krępowany już urzędowemi względami, korzystał tem chętniéj z każdéj sposobności, aby wynurzyć współczucie swoje dla wszystkiego co nas, jako Polaków, bliżéj obchodzi, a co od urodzenia głęboko w sercu swojem przechował. W posiedzeniach i obradach Towarzystwa Przyjaciół Nauk gorliwie był czynnym, prócz tego we wszystkich niemal publicznych sprawach, na wiecach i zebraniach, występował z szczera chęcią przysłużenia się ogółowi swoją radą, nieraz gorąco przemawiając. Inni panie Ludwiku, którzy go lepiéj znali, podadzą ci niewątpliwie, jeśli się zapytasz, więcéj szczegółów de illo bene merito, ale na teraz niechaj ci te kilka słów wystarczą.
Z owych wszystkich, którymi w sześćdziesiątym roku Trzemeszno, mimo woli, Poznań obdarzyło, trzech tylko żyje, reszta już na tamtym świecie. Dyrektora Szóstakowskiego znałem tylko z widzenia; był to, ile mi wiadomo, człowiek niepospolicie uzdolniony, z gruntownem filologicznem i filozoficznem wykształceniem. Urodzony w Lesznie, gdzie też szkoły ukończył, spędziwszy wiek dziecinny i młodość pod wpływem całkiem niemieckim, rozbudził w sobie późniéj, jak mi mówiono, szczere uczucie polskie, w którém wytrwał do końca życia; jednak ostrożnie pod względem narodowym sobie postępując, a zamiłowany w spokoju i pracy naukowéj, rzadko brał czynny udział w tem, co się między nami działo.