Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jąc za siwą brodę. Ten sam los co wszystkich spotkał pana Tadeusza; przesiedział dwa lata w Moabicie; mimo to czterdziestego ósmego roku nie stał na uboczu, lecz, chociaż już nie młody, zajmował się gorliwie w powiecie swoim wykonywaniem zleceń komitetu narodowego.
Siedem lat potem, jeśli się nie mylę, straciwszy ukochaną żonę, przepędził pan Tadeusz resztę życia swego, jak ci mówiłem, w Poznaniu. Wiek podeszły, a w końcu cierpienia fizyczne nie zmieniły jego usposobienia roztropnego i łagodnego; względem dzieci swoich wypełniał ze spokojem i troskliwością obowiązki ojca i matki, doglądając ich przy każdym niemal kroku, strzegąc od złego, zachęcając do pracy i ucząc własnym przykładem oszczędności i skromności. Wszakże wśród pociechy, którą miał widząc, że to się jakoś wszystko powoli i normalnie rozwija, ciężki cios niespodzianie rodzicielskie jego serce zakrwawił. Już ci wspomniałem, jak to sześćdziesiątego trzeciego roku podrostki nasze kilkonastoletnie wymykały się ze szkół, aby ruszać do obozu Taczanowskiego lub Calliera; otóż chłopcy pana Tadeusza byli przez cały kwartał jak we febrze, myśląc i marząc tylko o szabelkach i konikach, aż wreszcie, z początkiem wiosny, ulotnili się dwaj starsi pewnego poranka, a po bitwie pod Ignacewem gruchła tu niebawem wiadomość, że młodszy z nich, Piotr, piętnastoletni tercyanerek, chudy, bladawy i dziwnie rozpatryotyzowany, padł na ziemię idąc odważnie przeciw rotom moskiewskim. Stary ojciec, podążywszy na miejsce złowrogie, nie mógł go już odszukać ani żywego, ani umarłego. Gdy powrócił, mówił mi ze łzami w oczach, że kochanego Piesia zapewne wrzucono z innymi do wspólnego dołu, nad którym piękne zielenieje żyto.
Kilka lat jeszcze przeżył pan Tadeusz tego biedaka swego, słabnąc na siłach, walcząc z tak częstem w sta-