Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

che usposobienie, niewątpiłem, gdy wyszła za mąż, że będzie przykładną żoną i dla dzieci swoich matką pełną poświęcenia. Tak też było, panie Ludwiku; wszyscy ci to stwierdzą, którzy patrzeli się na jéj życie. Po kilku latach spokojnych, przyszło potem, jak się tak często dzieje w naszem społeczeństwie, walczyć z coraz cięższem położeniem. Pan Andrzéj złamał nogę, schodząc raz wieczorem do chorego sługi; przeleżał długo i wstał wreszcie z stopą skrzywioną skutkiem pospiesznego i niebacznego zbandażowania w pierwszéj chwili; browar trzeba było zamknąć, bo pomieszczenie i urządzenie jego nie odpowiadało z czasem coraz silniejszemu współzawodnictwu, a razem z mnożącemi się trudnościami materyalnemi, mnożyły się w domu kłopoty, bo kupka potomków doszła do pokaźnéj liczby. Batkowski zastósować się umiał do rzeczywistości z chwalebną abnegacyą; pracował w konsystorzu, szczędził wytrwale, a za radą i pomocą doświadczonego przyjaciela uporządkowawszy zachwiane stosunki majątkowe, trzymał się ściśle, unikając wszelkich fantazyi, tego co możebne. Pani Józefa, zamknąwszy się całkiem w rodzinnem kółku, zrzekłszy się wszelkich przyjemności tego świata, nie szczędząc swéj osoby i narażając zdrowie, dbała tylko o przyszłość swych dzieci i głównie pod jéj wytrwałą i pracowitą opieką podrosło to wszystko i wykształciło się normalnie. Ale wreszcie ciągłe wytężenie sił moralnych i fizycznych nie mogło przeminąć bez zgubnego wpływu na jéj organizm; odezwało się cierpienie piersiowe, a śmierć syna, dwóch córek i synowéj, wszystkich w kwitnącéj młodości, pociągnęła znękaną matkę przedwcześnie do grobu. Lat kilka przeżył ją pan Andrzej, cichą i smutną starość pocieszając widokiem pozostałych dzieci. — Niemal do ostatniéj chwili zachował prostą, żołnierską postawę i miły uśmiech przystojnéj twarzy, którą wiek