Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czył szkoły w Poznaniu, dwódziestego trzeciego, jako uczeń zdolnościami, osobliwie pilnością, znakomity; przepędził potem lat nie mało na uniwersytecie, a tam w Wrocławiu, żyjąc samotnie w swéj izdebce i unikając wszelkich rozrywek studenckich, znany był między kolegami jako stróż audytoryów i jako mól książkowy; nie bez skutku to było, wyuczył się bowiem rozmaitych rzeczy, poskładał rozmaite egzamina i dostał złoty medal za pracę konkursową.
Prócz w teologii i filozofii, biegłym był w językach starożytnych i orientalnych, a gdy się profesor Buchowski rozchorował, objął ks. Kıdaszewski matematykę w wyższych klasach. Dwa ostatnie lata gimnazyalne uczyłem się u niego religii, hebrejki i matematyki, a gdy składałem maturitatis, on nas egzaminował w tych wszystkich przedmiotach; mógłem go więc poznać dostatecznie. Był to człowiek bardzo skromny, bez najmniejszéj próżności lub zarozumiałości na uczoność swoją; aż nadto nawet potulny, robił wrażenie pokornego braciszka klasztornego raczéj, niż uniwersyteckiego promota i erudyty; o zewnętrzne pozory nie dbał wcale, nawet o zwyczajne potrzeby i wygody. Nieszukając rozrywek ani towarzystw, w życiu samotnem przestając na byle czem, zajęty głównie książkami, a w późniejszych czasach medytacyami i ćwiczeniami ascetycznemi, obojętnym był dla wszystkiego, co się dzieje na świecie; ale serce miał wyborne, rozdawał co mógł i pozwalał się wyzyskiwać. Jakkolwiek wiadomości różnostronnych posiadał bardzo dużo, odmówiła mu natura daru łatwego udzielania innym tego, co wiedział; wysłowić się należycie trudno mu nieraz przychodziło, a co mówił na lekcyach i na kazaniach było po większéj części niejasne i niestanowcze. Po ruchach twarzy i modulacyach głosu widzieć u niego mógłeś ciągłe wy-