Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

starszy brat jego był tutaj sędzią w Poznaniu i że po trzydziestym roku, w pierwszych zaraz czasach flottwellowskiego rządu, z nieznanych mi bliżéj powodów, wszakże z politycznych, przeniesionym został do Brandenburgii, czy do Pomeranii i tam w dość późnym wieku umarł na obcéj ziemi. Ksiądz Michał miał, jak mi się zdaje, nie wiele co nad trzydzieści, gdy przybył nas uczyć, będąc równocześnie kaznodzieją, czy penitencyarzem przy katedrze. Niskiego wzrostu i szczupłéj postawy, z dużą pociągłą twarzą i wybitnym nosem, z niepewnem spojrzeniem małych, bladawych oczu, odznaczał się pewną dystynkcyą w obejściu. Obok teologii na uniwersytecie musiał się zajmować niemało filozofią, lekcye bowiem jego — a słuchałem ich blisko dwa lata w sekundzie — miały zakrój raczéj filozoficznego, niż pedagogicznego wykładu. Rzadko kiedy zadawał nam pytania; po większéj części mówił sam, ręce mając na katedrze oparte i głowę spuszczoną, którą raz po raz w lewo i w prawo skręcał, a mówił bardzo płynnie i wytwornie, męcząc się częstokroć widocznie, aby rzecz lepiéj i wyraźniéj przedstawić. Tymczasem i zdolności jego i dobre chęci nie przynosiły należytego owocu; bo, chociaż siedzieliśmy spokojnie i słuchaliśmy z uwagą, uwaga ta po większéj części nie wytrzymywała całogodzinnego natężenia i ulatywała poza mury szkólne. Kazania księdza Wieruszewskiego, które miewał dla nas, ściągały co Niedzielę do Fary mnogie rzesze, osobliwie z warstw oświeceńszych; kościół zapychał się szczelnie, bo nie było wtenczas w mieście znakomitszego kaznodziei; i w rzeczy saméj ile sobie przypomnieć mogę, sprawiała wymowa jego wielkie wrażenie na słuchaczach treścią tego, co mówił, ako i nadzwyczajną gorliwością, która całą jego osobę unosiła. Chociaż na uczniów tak sympatycznego wpływu jak ksiądz Loga nie wywierał, mieliśmy jednak wszelki