Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wielunia; być może, iż zamiar odwiedzenia najmłodszéj siostry, któréj mąż zajmował tamże sędziowską posadę, dość, że przybywszy do tego miasteczka i rozpoznawszy stosunki owéj okolicy, a pędzony chęcią i potrzebą wrócenia do swego zawodu, nabył za resztkę fortuny, czy też za pożyczone pieniądze, w pobliżu leżący folwarczek Ostrowo i założył tam szkółkę, któréj celem być miało przyspasabianie chłopców, nie chcących puszczać się na zawody naukowe, do złożenia egzaminu jednorocznéj służby. Myśl była szczęśliwa, a że przeprowadzona została z rozumem i rzadką wytrwałością, że sam przedsiębiorca i kierownik odznaczał się niepospolitą biegłością w nauczaniu i osobistością wzbudzającą wielkie zaufanie, a potrafił dobierać sobie zdolnych pomocników, przeto, co się niejednemu z początku nieprawdopodobnem by zdawało, powiodło się wkrótce najzupełniéj. Przypływ pensyonarzy i uczniów z każdym rokiem wzrastał, dochodził i dochodzi nieraz do dwóchset piędziesięciu, zwłaszcza iż w dość znacznym obrębie naokół nie było tam żadnéj wyższéj szkoły, a Brandenburgia i Prusy znajdują się w bliskiem sąsiedztwie. Polaków, wśród większości niemieckiéj, także nie brakło, bo i o języku polskim nie zapomniał Schwarzbach dawniejszemi czasy; miał nawet kilku nauczycieli polskich u siebie. Zakład wzrastał z każdym rokiem; do pierwszego domu przybyło z czasem kilka znacznych budynków, okolonych murem, w których się mieszczą klasy, pokoje pensyonarzy, rozmaite pracownie szkolne i gospodarskie, a Pedagogium Beheima-Schwarzbacha, które od dawna uzyskało zatwierdzenie rządowe i do którego zjeżdżają z Poznania radzcy rejencyjni dla odbierania egzaminów, zajmuje teraz stanowisko progimnazyalne.
Widzisz, panie Ludwiku, chociaż dość dużo się nagadałem, przeprowadziłem cię dopiero wzdłuż jednéj