Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wkrótce potem, za swoje grzechy odpokutował, odebrał bowiem rozkaz powędrowania do Minden, gdzie mu przy rejencyi niższe stanowisko naznaczono, dając tylko decernat szkół elementarnych. Myślał Milewski, że osobistym wpływem rzecz w Berlinie zmieni, ale przedstawienia jego i rozprawy z tajnym radzcą Stievem i ministrem Falkiem pożądanego skutku nie odniosły. Chociaż był wzorowym urzędnikiem i przeciw prawu i wierności w niczem nie skrewił, ciężył jednak na nim, w opinii szowinistów, grzech pierworodny, a prezes Wegnern, który się późniéj dostał do Bydgoszczy, jakkolwiek z wszelkiem uznaniem odzywał się o jego zdolnościach i sumienności urzędowéj, nie mógł mu jednak tego zapomnieć, że on, radzca pruski, w domu i na ulicy, z żoną i dziećmi mówi po polsku. Wystawiano Milewskiemu, aby go pocieszyć, Minden jako bardzo miłe miejsce pobytu, mieszkańców jako dobrych katolików, nawet z rejencyi mindeńskiej wzywano go piśmiennie, żeby przybył, obiecując ułatwienia i szczere przyjęcie; czuł on jednak, że mu niezasłużoną krzywdę wyrządzono, że na stare lata powietrza zmienić nie może, ani oderwać się od rodzinnego kraju i tylu ścisłych stosunków, nie tylko z powodów moralnych, lecz i ze względu na zachwianą fizyczność swoją, dla tego na przesiedlenie nie przystał, wystąpił całkiem z urzędowego świata i pozostał między nami w Poznaniu.
Lat przeszło trzydzieści spędziwszy w nieprzerwanéj pracy około szkół, mocno się był do nich przywiązał; znał wszystko, co tylko z niemi w związku było, tak pod teoretycznym, jako i pod praktycznym względem, nie tylko rzeczy lecz i osoby; znał całe zastępy nauczycieli, księży, zakonnic, uczniów i uczennic; w ciągłéj zostawał styczności z najrozmaitszą publicznością, nie dziw więc, że do końca życia nie mógł o nich za-