Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pomnieć i chętnie mówił o tem, co w urzędowéj przeszłości swojéj jako nauczyciel, dyrektor i radzca szkólny zdziałał i przebywał. — Pogrążyć się zaraz w życiu nieczynnem niepodobieństwem było dla przekonań jego i temperamentu; osobistości tego rodzaju, jakikolwiek ich wiek, bez zatrudnienia pozostać nie mogą. — Znalazł je wkrótce nasz radzca, a wolnym teraz będąc od wszelkich pobocznych względów, które go przedtem krępowały i nie dozwalały mu brać udziału w naszych tutaj wspólnych zachodach i przedsięwzięciach, zajął się niemi tem chętniéj i gorliwiéj, że uczucia jego na wskroś polskie, niezmienione, a raczéj spotęgowane długiem tłumieniem, mogły się teraz swobodnie ujawnić na zewnątrz. Towarzystwo przemysłowców polskich miasta Poznania uprosiło go, aby objął zarząd jego finansowych zakładów i niebawem stanął Milewski, jako prezes rady nadzorczéj, na czele tutejszego Banku przemysłowego, któremu, przywykłszy w dawniejszych stosunkach swoich do biurowego ładu i form urzędowych, wyświadczył w tym kierunku niejednę ważną przysługę, trzymając osobliwie rachunkowość jego pod ścisłym i ciągłym dozorem. Nie wystarczała mu przecież ta jednostronna czynność; człowiek naukowy zawsze wracać będzie w wolnych chwilach do przedmiotów, które od pierwszéj młodości umysł jego zajmowały; to też Milewski, którego wtedy nieraz zastać mógłeś zajętego matematyką lub fizyką, jak kiedyś za lat uniwersyteckich, przystąpił niebawem do Towarzystwa Przyjaciół Nauk, gdzie jako przewodniczący wydziału przyrodniczego, zajął odpowiednie swemu uzdolnieniu i dla owego Towarzystwa wielce pożyteczne stanowisko. Jeżeli ci do tego jeszcze powiem, że, wzorowym będąc ojcem, pracował z synami swymi i pełnił przy nich obowiązki sumiennego korepetytora, to przyznasz, panie Ludwiku, iż potrafił czas