Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w biedzie i utrapieniu, dręczony tem bardziéj tęsknotą za krajem, że w nim zostawił przedmiot gorącéj, pierwszéj miłości. W dodatku do wszystkich jego cierpień spadła nań jeszcze ciężka choroba, syberyjska ospa, z któréj cudem prawie ocalał. Ułaskawiono go wreszcie i wrócił do Warszawy, ale tu spotkało go nowe, ciężkie zmartwienie, bo marzeniami lat kilku ozłacane szczęście domowego raju rozwiało się, skoro przybył. Otóż kochanka, czy już nawet narzeczona, patrząc się na to przez sybirska plagę tak zmienione oblicze, nie mogła wstrętu przezwyciężyć i słowa dotrzymać! Zgnębiony tym zawodem, zwłaszcza iż był nadzwyczaj wraźliwego usposobienia, nie mniéj jak uciskiem politycznym w Królestwie, który na każdym kroku krępował jego ducha żyjącego niemal wyłącznie patryotycznemi uczuciami, szukał Baliński, skoro mu tylko zabłysła jakaś nadzieja, znów zatrudnienia i pociechy w robotach spiskowych, które po Królestwie, jak i u nas, około czterdziestego czwartego roku szerzyć się zaczęły i do znanéj katastrofy dwa lata późniéj doprowadziły. Podzielał Baliński z wielu innymi wiarę w pomyślny wypadek powstania i wygłosił ją z zapałem w pięknym wierszu Nasza pieśń, lecz, nieszczęściem, fałszywym był prorokiem nie tylko dla ogółu, ale nawet dla siebie, bo kilka dni po owéj pieśni którą, „najświetniejszą z najświetniejszych“ nazywa, ujrzał się powtórnie w murach cytadeli warszawskiéj. Przesiedział tym razem kilka miesięcy i zawdzięczał mocnym bólom serca i pomyłce lekarskiéj, która mu z tego powodu dała świadectwo bliskiéj śmierci, że go w kwietniu czterdziestego siódmego roku puszczono na wolność, podczas gdy wszyscy razem z nim schwytani na Sybir wysłani zostali. Zmartwienie sprawione ponownym tym zawodem w patryotycznych uczuciach i srogim losem współkolegów więziennych, nie