Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czas po kolana w wodzie lub śniegu, bez płaszcza, bez pokarmu, nawskroś przemarzły, a do tego lancami Kozaków pokłuty i, gdy się wreszcie z niedobitkami na drugi brzeg przedostał, w takim był stanie, że, gdyby nie litość kilku żołnierzy, byłby tam pozostał na polu, przysypany śniegiem, jak tylu innych. Złożono go na wóz i dowieziono zlodowaciałego i nieprzytomnego do Wilna. Tutaj, za czyjąś naradą, zawieźli go koledzy do domu pierwszego w mieście lekarza i chirurga, doktora Bécu, polecając, mimo bardzo niechętnego przyjęcia, chorego i rannego oficera jego opiece. Gdy na drugi dzień któryś z nich przyszedł koło wieczora, chcąc zobaczyć, co się z nim stało, znalazł go gdzieś na podwórzu, w stajni czy remizie, leżącego na ziemi tak zupełnie, jak go przywieziono. Oburzony na doktora, który się ukrył przed nim, zwołał kilku ludzi i kazał przenieść nieżywego już prawie do przepełnionego szpitala Sióstr Miłosierdzia, gdzie go po długich proźbach przyjęto. Tutaj, obok rannego także współtowarzysza broni, Aleksandra Fredry, pomieszczony, dzięki staraniom poczciwych sióstr i chirurgów rosyjskich, bo Moskale już byli Wilno zajęli, odzyskał Bukowiecki przytomność, ale chorował długo, bo głowa, ręce i nogi były przemrożone. Aby zapobiedz poczynającéj się już gangrenie, ucięto mu końcowe członki palcy u nóg i u rąk, a wtenczas, panie Ludwiku, jeszcze chloroformu nie było. Skoro przyszedł jako tako do zdrowia i rany były podgojone, wsadzono go na kibitkę, aby się mógł naocznie przekonać o pięknościach krajobrazów sybirskich; ale ponieważ w téj niezbyt rozkosznéj podróży odnowiły mu się rany u palcy, wysadzono go w Wiatce, gdzie już pozostał, wyleczywszy się znowu, aż do czasu, w którym traktaty wiedeńskie położyły koniec wypadkom i bezpośrednim następstwom wojennym. Szesnastego roku wrócił do kraju i ze stop-