Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przytomnego prawie zawleczono. Na zapytanie, po co go przysłano, nie mogąc w pierwszéj chwili myśli zebrać, wyjęknął:, „une prise, une prise!“ — Rozśmiał się Hieronim, podał mu swoją tabakierkę, a Bukowiecki, zażywszy mocną szczyptę i kichnąwszy silnie parę razy, oprzytomniał i co mu polecono wypowiedział. Dobroczynna tabakierka, którą mu Hieronim kazał zatrzymać, zginęła potem gdzieś tam w głębi Rosyi. Zaraz po powrocie do armii odkomenderowany został pan August, jako adjutant, do sztabu marszałka Davousta, aby — znając języki krajowe — był tam ku pomocy. Gdy pewnego dnia podczas marszu zaszła wątpliwość co do kierunku i spostrzeżono wreszcie drogoskaz, nasz rotmistrz zapytany, dokąd on wskazuje, nie potrafił odczytać zatartego napisu, a chcąc się przed marszałkiem jakoś elegancko wyrazić, odpowiedział: „Ms. le maréchal, la dent de Saturne a effacé l'inscription. “ — „Tudie, quel Bossuet!“ — zawołał Davoust do otaczających go oficerów.
Po bitwach pod Smoleńskiem i Borodinem, odznaczony krzyżem legii honorowéj, dostał się Bukowiecki do Moskwy, a pobyt w tem mieście, okropności, które się tam działy, pożar, który Francuzów ztamtąd wypędził tak silne i fatalne na nim wywarły wrażenie, iż, nawet po kilkudziesięciu latach z trudnością było go można nakłonić, aby cośkolwiek o tem mówił. Raz tylko jeden, na moją usilną prośbę zaczął opowiadać, czego tam był świadkiem, wszakże nie dokończył, bo mu głośny płacz przerwał.
Nastąpił potem odwrót, mróz, głód i rozsypka armii, a nad Berezyną znalazł się Bukowiecki między tymi, którzy, pod dowództwem Neya, bronili przejścia przez rzekę, dopóki mostu nie zerwano. Stał cały ten