Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go sobie za wzór uprzejmości towarzyskiéj, która zdawała się u niego darem przyrodzonym. Uprzejmość ta, odznaczająca się pewną wykwintnością w mowie, wyrazie twarzy i ruchach, była szczerą, równą dla każdego, a względem osób, które lubił, serdeczną i wesołą, dla tego też rozmowa z nim niezwykłą sprawiała przyjemność, zwłaszcza iż w dłuższych spotkaniach ożywiał się i wzbudzał zajęcie obfitością myśli i wspomnień z czasów ubiegłych. Rad był gościom w swoim domu i cieszył się, gdy liczną z Poznania przybyłą publiczność widział biegającą i bawiącą się po laskach, ogrodach i błoniach kobylopolskich, chociaż nieobyło się tam bez szkody. Już to do największych niszczotników należeli gimnazyaści, którzy corocznie przez długi lat szereg odbywali w Kobylopolu swoje majówki. Nie tylko nie przeszkadzał im pan Mycielski w ich burzliwych rozkoszach, lecz spragnionych poić kazał mlekiem sowicie, profesorów nieraz ugościł i wracające napowrót hordy te niedorosłych Tatarów zapraszał, aby za rok znów zapuściły swoje zagony. Dla wieśniaków w dobrach swoich ludzki i łaskawy, dbały o ich potrzeby, okazywał się czasami pan Józef, jak mi mówiono, trudnym i szorstkim w stosunkach z rządzcami i nrzędnikami gospodarskimi; wszakże, chociaż może raz i drugi za daleko szły jego wymagania, wiem, że kilkakrotnie przykre i kosztowne z niejednym z nich przebywał doświadczenia.

Przeważny wpływ na pana Józefa wywierała jego żona, zwłaszcza że od początku do końca pożycia małżeńskiego łączyło oboje z sobą nie tylko najprawdziwsze przywiązanie, tak iż jedno bez drugiego obyć się niemal nie mogło, lecz i pod wielu względami podobieństwo usposobienia. Pani Mycielska, nie ustępując mężowi co do pochodzenia, głębiéj jeszcze od niego przejętą była