Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dnemi dowcipami okraszali swój proceder i rozśmieszali grających, mieli naturalnie największą u nas łaskę. Teraz pewnie owe lewki, jeśli są jeszcze, ryczą tylko po niemiecku. Gdy skończyło się strzelanie, wtenczas król kurkowy, ozdobiony tradycyjnym złotym łańcuchem, szedł na czele całego bractwa przez Strzelecką ulicę na ratusz, gdzie odbywał jakieś ceremonie z magistratem, czy z burmistrem.
Co się tyczy domów przy owéj ulicy, to po prawéj stronie, za ową do dziś dnia stojącą nieestetyczną stajnią dawniejszéj Złotéj Gęsi, była przed trzydziestym rokiem chałupka, na miejscu któréj pan Szumiński, przez wieloletnią służbę w farnym kościele zebrawszy sobie kapitalik, wybudował dwupiętrową kamieniczkę, będącą teraz od dość dawna już w mocy Izraela. Ze stojących za nią, od pierwszych pruskich czasów, czterech jednopiętrowych domów zachowały dwa pierwsze postać swoją pierwotną, trzeci przekształcono i podwyższono znacznie, zamieniwszy go na salę obchodową Fryderykowskiego gimnazyum; czwarty, na rogu Strzałowéj ulicy, wygląda jak dawniéj, z małą zmianą u wejścia i jest obecnie cząstką tego zakładu, który pierwszemi laty mieścił się w nim cały. Należące do obydwóch ostatnich kamienic dość znaczne ogrody i podwórza częścią zabudowano, częścią stosownie do potrzeb szkólnych zmieniono i urządzono. Początek tego gimnazyum, które przed pięciu laty swoją piędziesięcioletnią rocznicę obchodziło, dobrze pamiętam, przedostawałem się właśnie wtenczas z sekundy do prymy, gdy rozdział ten bez żadnego rozgłosu nastąpił; dziejów jednak tego budynku rozpowiadać ci nie będę, panie Ludwiku, już to dla tego, że mało mi są znane, już też dla tego, iż nas bezpośrednio obchodzić nie mogą. Daléj za Fryderykowskiem gimnazyum na Strzeleckiéj, aż do jéj końca, nie było