Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uniwersytety i zabawił czas dłuższy w Wiedniu. Gdzie się doktoryzował, tego nie wiem, ale egzamina na lekarza praktycznego zdał w Berlinie, poczem, uzyskawszy indigenat pruski, sprowadził się do Poznania. Znaleźliśmy się znowu w bliskości; spotykaliśmy się na ulicy i u Marcinkowskiego, do którego regularnie wraz z innymi o trzeciéj przychodził; byłem nawet kilka razy u niego, gdy mieszkał jako osiadły lekarz na rogu Wrocławskiéj i Koziéj, gdzie teraz ów skład bielizny Webera. Otóż, ile mi wiadomo, mniéj z doświadczenia własnego, jak z opowiadań innych, dziwne było i różne od braterskiego usposobienie doktora Alfreda. Łatwy, jak ci mówiłem, dobry i chętny w pożyciu, dla innych nawet nadto łagodny i względny, nie dowierzał sobie i, chwiejny będąc w postanowieniach, trudno się decydował. Szczególną to było dla niego przeszkodą w praktyce lekarskiéj. Uczył się sztuki swojéj bardzo długo, w różnych miejscach i z nadzwyczajną pilnością; słyszałem od kolegów jego i w Berlinie i tutaj, że ich nieraz zadziwiał mnóstwem i rozmaitością swoich wiadomości; nad danym przypadkiem potrafił dobrze rozumować i uczone robić spostrzeżenia, ale gdy przyszło do orzeczenia, jakiego ostatecznie chwycić się środka, co zapisać i co zrobić, wtedy bardzo często popadał w lękliwość, dla wielu drzew — jak to Niemcy mówią — nie dojrzał boru i wolał zaufać sądowi kogo innego, niż swemu własnemu. Znając tę jego słabość, nie dziwiłem się, że początki jego medyczne nie były tutaj rozgłośne i że się tak jakoś mało komu dał poznać. Zresztą nie starczyło mu też i czasu, bo po dwóch czy trzech latach, których znaczną część jeszcze na wycieczkach z rodziną i pobycie u wód spędził, spotkał się tutaj z dawniejszym swoim towarzyszem broni, księdzem Semeneńką, który, będąc jednym z założycieli