Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czterdziestego piątego roku, ile domyślać się wtedy było można, stał już na czele całego ruchu, który ogarniał W. Księstwo, tu i ówdzie Prusy i do Królestwa przedzierać się zaczął. Celem zaś tego ruchu było szerzyć zasady i wyobrażenia demokratyczno - republikańskie i z ich pomocą pozyskać warstwy ludowe dla zbrojnego powstania spiesznie przyspasabianego. Mierosławski miał w tem przedsięwzięciu objąć naczelne dowództwo wojskowe, a Libelt, jak nam się wtenczas z daleka patrzącym zdawało, miał być jednym z głównych członków najwyższéj władzy politycznéj i administracyjnéj. Spotkawszy go raz i drugi, krótko przed owym złowrogim lutym czterdziestego szóstego roku, dostrzegłem na jego twarzy wyraz smutku i zamyślenia i nie dziwiłem się, odgadując, mniéj więcéj, ponure kłopoty, które dręczyć go wtenczas musiały w oczekiwaniu zbliżającego się ciężkiego zadania. Nie przyszło do tego; wszakże wiesz, panie Ludwiku, jak się wszystko skończyło. Libelt przesiedział dwa lata w Sonnenburgu i Moabicie. Ile mu wolno było, pracował w więzieniu i napisał Dziewicę Orleańską, obszerne i zajmujące opowiadanie z dziejów francuzkich, po większéj części podług Micheleta i Juliusza Guicherat, z przysłonionem nieco zastosowaniem do naszéj sprawy ułożone, a wydane kilka lat późniéj.
Wypadki marcowe czterdziestego ósmego roku przywróciły mu wolność. Nie zapomnę téj chwili, gdyż byłem wtedy przypadkiem w Berlinie, gdy go po długiem czasie znów ujrzałem. Siedział w doróżce z Mierosławskim, ze żoną i jeszcze jakąś osobą; w drugiéj doróżce było kilku innych Moabitczyków, obydwie zaś ciągnęły wprzężone chmary berlińskiego ludu, przez Lipy na Rynek zamkowy. Tam zatrzymano się przed zamkiem naprzeciw Szerokiéj ulicy; cały Rynek był szczelnie za-