Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głównego sztabu, pomagając mu w przyjmowaniu pacyentów, słuchając jego rady, idąc za jego wysyłką, lecz i pod względem narodowym, już przed rokiem trzydziestym, przeważny wpływ wywierał i brał udział w wszystkich ówczesnych usiłowaniach. Już wtedy szacunek dla niego był tak powszechny i ustalony, że, gdy po śmierci arcybiskupa Wolickiego sprzedawano publicznie jego pozostałość, zakupiono, z dobrowolnych składek obywateli, kosztowny pierścień arcypasterski, aby owa oznaka jednego z najgorliwszych patryotów, zdobiła rękę podobnego mu męża. Ten pierścień pamiętam dobrze; pokazywał go raz Marcinkowski méj matce, przy któréj właśnie byłem; główną jego wartość stanowił wielki i piękny szafir. Drugi właściciel nie długo się nim cieszył, gdyż, skoro wybuchło powstanie listopadowe, złożył go natychmiast w ręce tych, którzy na potrzeby narodowe daninę ściągali i do Warszawy wysyłali.
W wojnie z trzydziestego pierwszego roku miał Marcinkowski czynny udział jako żołnierz i lekarz pułku jazdy poznańskiéj, z którym odbył wyprawę na Litwę i przejść musiał do Prus. Czas niejaki potem, jako wychodźca, przebywał w Anglii, póżniéj w Paryżu, gdzie, obcy wszelkim politycznym swarom i knowaniom, kształcił się daléj w swym zawodzie po szpitalach i klinikach sławnych lekarzy, oraz, ze zwykłem sobie poświęceniem, leczył, wspierał i pocieszał biednych emigrantów.
Gdy roku trzydziestego siódmego wybuchła w Poznaniu po raz trzeci gwałtowna cholera, przypomniano sobie Marcinkowskiego, i, za wdaniem się władz miejskich i prowincyalnych, wezwany został do powrotu. Wrócił natychmiast, bo tęsknił za krajem i za swymi. Dopóki trwała zaraza, nie rozbierał się prawie ni we dnie, ni w nocy i szedł wszędzie, gdzie go wołano, bez różnicy osób i miejsca; potem zaś, gdy klęska ustała,