Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwrócił niebawem uwagę na położenie i stosunki nasze. Widział, że nam przedewszystkiem potrzeba wiedzy i pracy, stanu średniego i oświaty ludu, by wytrzymać współzawodnictwo z obcym żywiołem; przypomniał sobie słowa, jak mi się zdaje, Guizota, który do jednego z znajomych sobie Polaków powiedział: „instruisez — vous, enrichissez — vous, et attendez”, i dla tego, porozumiewając się z najbliższymi sobie: Maciejem Mielżyńskim, Gustawem Potworowskim, Aleksandrem Mendychem, Józefem Szułdrzyńskim, Karólem Libeltem i Teofilem Mateckim, zaczął przyspasabiać środki, które miały w tym kierunku potrzebie zaradzić i materyalny, równie jak moralny byt narodowości zabezpieczyć, potrzebującéj, jak każdy organizm ludzki, jeśli żyć chce, zdrowego i normalnego ciała w spójni ze zdrową i normalną duszą. Powstał zatem Bazar, tak w tym celu, aby był punkt środkowy odpowiedni, gdzieby, wyszedłszy z dotychczasowego rozproszenia, schodzić się, widzieć, porozumiewać, nawet wspólnie bawić można, jako też, aby było miejsce dla skromnych początków handlu, który, wzrastając, rozszerzyłby się coraz daléj.
Powstało niebawem Towarzystwo Naukowéj Pomocy, aby umożebnić i podtrzymywać we wszystkich kierunkach naukowe wykształcenie ubogiéj młodzieży, zwłaszcza iż majętniejsza, mimo coraz trudniejszych warunków własności ziemskiéj, myślała ciągle jeszcze, że in aeternum żyć można tak, jak żyli ojcowie. Wpływem i staraniem Marcinkowskiego i jego przyjaciół zebrały się, prawie w mgnieniu oka, wielkie sumy; w dwóch latach niespełna wybudowano i urządzono Bazar i wprowadzono w życie Towarzystwo Naukowéj Pomocy, ponieważ gotowość do poświęceń materyalnych na