Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeciwko niemieckiego teatru, gdzie, prócz jednego jedynego radzcy, z potomkiem Lecha żadnym się nie spotkasz.
Zmieniły się stosunki; obecnie ziemstwo niczem innem nie jest tylko jednym z wydziałów królewskiego rządu, zostającym pod dozorem i kierunkiem dawniejszego prezydenta policyi; przedtem zaś i jak jest dotychczas w innych prowincyach, była to instytucya obywatelska, ulegająca od czasu do czasu kontroli rządowéj, lecz powstająca z wyborów, załatwiająca samoistnie swoje sprawy i mianująca swoich urzędników wyższych i niższych. Ponieważ ongi wiejskie obywatelstwo polskie miało zupełną przewagę liczebną i moralną, przeto było ziemstwo nasze, od powstania swego aż do roku siedemdziesiątego dziewiątego, instytucyą czysto polską. Od dyrektorów zacząwszy, a kończąc na woźnych i stróżach, widziałeś w tym domu tylko Polaków, a po roku trzydziestym pierwszym stała się landszafta pożądanym portem dla wielu współrodaków naszych, którzy przez udział w powstaniu wyrzuceni z zawodów od rządu zależnych, znaleźli tam utrzymanie i zatrudnienie ogółowi pożyteczne.
Z Niemców dwóch w tejże landszafcie sobie przypominam, którzy do osobistości powszechnie znanych należeli. Jednym z nich był niéjakiś Vetter, urzędnik kasowy, niewielki, zwinny, z twarzą przyjemną i, jak to mówią, elegancki; przy tem zdolny i do interesów zręczny, miał mnóstwo przyjaciół i znajomych, przysługiwał się niejednemu; żył dobrze i wesoło, ale ponieważ tego dobrego było może za wiele, czy też zaplątany przypadkiem w jakieś spekulacye, puścił się podobno na zbyt śmiałe rzeczy, nie szanując starości wysłużonych kuponów, a to naturalnie źle się skończyć musiało. Zniknął naraz z widnokręgu poznańskiego, a jaki miała