Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

więcéj jeszcze było przy życiu. Po skończonym obiedzie, chcąc utrwalić pamiątkę owéj chwili odświeżonego koleżeństwa broni, dali się wszyscy razem odfotografować na podwórzu bazarowem. Z tą fotografią spotkać się możesz tu i owdzie, panie Ludwiku, chociaż stała się już rzadkością. Wszystkich niemal na niéj odbitych znałem i mogę ci ręczyć, że każdą twarz na pierwszy rzut oka poznać można, a większa część wybornie pochwycona, mimo nadzwyczaj małych rozmiarów. Gdy w dwanaście lat później, roku ośmdziesiątego, obchodzono tutaj pięćdziesięcioletnią rocznicę 29 listopada, zebrała się wielka liczba patryotów, aby uwydatnić poczucie solidarności narodowéj; znalazło się wtenczas jeszcze, wśród zastępu weteranów, dwóch belwederczyków, ale ów zastęp już był bardzo nieliczny, bo śmierć tymczasem srodze przerzedziła jego szeregi, a w chwili obecnej, panie Ludwiku, ledwo jeszcze gdzie niegdzie znajdziesz starca, który mógłby ci opowiedzieć jak to tam było pod Grochowem lub pod Ostrołęką.
Z innych obiadowych uroczystości na bazarowéj sali, które były poniekąd aktami publicznemi, nadmienię ci jeszcze sześdziesiątego siódmego roku, jak mi się zdaje, obiad dla Kraszewskiego, który przez czas niejaki bawił w Miłosławiu u przyjaciela swego Seweryna Mielżyńskiego i do Poznania na dni kilka przyjechał; sześćdziesiątego zaś dziewiątego roku, obiad pożegnawszy, wyprawiony przez dawniejszych uczniów profesorowi Wannowskiemu, który, uzyskawszy emeryturę, opuszczał Poznań. Na ten obchód, zebrały się tłumy, nie było bowiem w Księstwie zakątku, gdzieby się ktoś z uczniów jego nie znalazł. Wannowski przybył do nas, kiedym właśnie dostał się do quarty. Pochodził on z litewsko-kalwińskiéj familii znanéj i mającéj pewne znaczenie w swym kraju. Ojciec jego, ożeniony z Niemką,