Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do domu, chwycił się, bodajnie jeden z najpierwszych u nas, aptekarstwa. Jako uczeń aptekarski wędrował przez lat kilka po miasteczkach w prowincyi i na Szląsku; przez cały ten czas nie wiedziałem co się z nim dzieje, aż wreszcie trzydziestego ósmego roku spotkaliśmy się w Berlinie, gdzie się pojawił, aby przez studya uniwersyteckie przysposobić się do ostatniego egzaminu. Złożywszy go szczęśliwie, przyjechał niedługo po mnie, czterdziestego pierwszego roku, do Poznania i dostał zaraz miejsce prowizora w aptece Dähnego, którego zupełne zaufanie sumiennością swoją wkrótce pozyskał. Po kilkoletniéj jednak wytrwałéj pracy musiał przyjść do przekonania, że w tym zawodzie nie zdoła sobie zabezpieczyć jakiejkolwiek pewnéj i swobodniejszéj przyszłości, nie mając odpowiedniego kapitału do kupienia apteki, dla tego postanowił przeniewierzyć się chemii i farmakologii, a próbować szczęścia w innym kierunku. Szczęśliwym sposobem jeden z jego kolegów szkolnych i dobrych znajomych nastręczył mu się jako cichy spólnik, gdyby chciał, występując na arenę z Liszkowskim, założyć w Poznaniu drugi handel towarów modnych i łokciowych. Przystał na to Magnuszewicz z ochotą, udał się niebawem do Berlina, aby w wielkim handlu Gersona zaznajomić się, choć z grubszego, z towarem i wejść w styczność z fabrykami i miejscami zakupu, a po półrocznych przeszło przygotowaniach, wsparty kapitalikiem przez byłego swego szefa Dähnego, rozpoczął nowy swój zawód kupiecki na skromne rozmiary, tutaj w Bazarze. Z początku miał mały kramik w głównym budynku i jednego kupczyka do pomocy; dwa czy trzy lata późniéj, ponieważ handel szedł dobrze, przeniósł go do nowo zakupionego przez towarzystwo bazarowe pobocznego budynku, gdzie, obok handlu żelaza Cegielskiego, rozłożył swoje towary w obszernym lokalu, w którym teraz króluje pan