Przejdź do zawartości

Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było chore. Podała mu jedną z białych buteleczek i została tak długo pochylona z półotwartemi wargami.
Niektóre dzieci tańczyły wkoło i śpiewały jasnymi głosami. Monella podniosła nieco rękę i rzekła:
— Cyt!
Potem zaczęła mówić swą słodką cichą mową:
— Zdaje mi się, że jestem chora. Nie odchodźcie. Bawcie się koło mnie. Jutro Nina pójdzie po zabawki, a ja zostanę z wami. Będziemy się bawić cicho, bez hałasu. Później już będziem się bawić na polu i po ulicach i będą nam dawali jeść w każdym sklepie. Teraz zmuszanoby nas jeszcze żyć, jak wszyscy. Trzeba czekać. Będziemy się długo bawić.
Monella rzekła jeszcze:
— Kochajcie mnie. Ja was wszystkich kocham.
Poczem zdała się zasypiać obok chorego dziecka. Wszystkie inne dzieci przyglądały się jej, wyciągając główki.
A nagle jakiś trzęsący słaby głosik odezwał się: »Monella umarła«. I stała się wielka cisza.