Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się zielone i różowe świeczki w maleńkich ołowianych lichtarzykach. Drobne okrągłe lusterka na ścianach zdawały się krążkami monety zmienionymi w zwierciadła. Lalki odróżniały się od dzieci jedynie swą nieruchomością. Siedziały na krzesłach, czesały się z podniesionemi rękoma przed małemi toaletkami, albo leżały już zakryte aż po brodę w swoich mosiężnych łóżeczkach. A podłoga zasłaną była delikatnym zielonym mchem, jakim podściela się owczarnie w lesie.
Zdawało się, że dom ten był więzieniem lub szpitalem. Ale więzieniem, gdzie zamykano niewinnych, by ich uchronić od cierpienia; szpitalem, gdzie leczono z trudów życia. A Monella była dozorczynią i szarytką.
Mała Monella przyglądała się zabawom dzieci, ale była bardzo blada. Może z głodu.
Z czegóż wy żyjecie Monello? spytałem ją nagle.
Odpowiedziała mi poprostu:
— Z niczego. Sami nie wiemy.
I zaczęła się śmiać, ale była bardzo słaba.
Usiadła w nogach łóżeczka dziecka, które