Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Fortuny’ego, aby czytać. To było w niej urocze, że zawsze była gotowa na wszystko, może stąd że nawykła niegdyś spędzać pół życia u obcych. Tak samo jak się w dwie minuty zdecydowała jechać do Paryża, tak i teraz rzekła: „Mogę jechać jak jestem, nie będziemy wysiadali“. Zawahała się sekundę między dwoma płaszczami, aby ukryć swój szlafroczek — tak jakby się zawahała między towarzystwem dwóch przyjaciół — wzięła wspaniały ciemno niebieski płaszcz, przypięła kapelusz. Zanim zdążyłem wziąć palto, w minutę była gotowa, i pojechaliśmy do Wersalu. Sama ta szybkość, absolutna uległość, uspokoiły mnie tak, jakgdybym — mimo iż nie mając żadnego ścisłego powodu do niepokoju — w istocie potrzebował tego. „Bądź co bądź, nie mam się czego obawiać; robi wszystko o co poproszę, mimo łoskotu okna tamtej nocy. Z chwilą gdym zaproponował spacer, narzuciła płaszcz na peniuar i była gotowa; tego by nie zrobiła kobieta zbuntowana, osoba która by mnie już nie chciała“ — powiadałem sobie w drodze do Wersalu. Zostaliśmy tam długo. Niebo było całe z owego promiennego, nieco bladego błękitu, jaki przechadzając się i leżąc w polu widzimy czasem nad głową; jest wówczas tak gładkie, tak głębokie, że czujemy iż błękitu, z którego je sporządzono, użyto bez żadnej domieszki, tak niewyczerpanie bogato, że możnaby zgłębiać coraz to więcej jego substancję, nie spotykając ani atomu czego