Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i który jest cud wspaniałości! Nie było tutaj miejsca, chociaż zdaje mi się, że tu wyglądało to lepiej niż u niego. To skończenie piękne, pół etruskie pół egipskie...
— Egipskie? — spytała księżna Parmy, której słowo „etruskie“ niewiele mówiło.
— Tak, oba potrosze. Swann mówił nam to, wytłumaczył mi, tylko że ja, widzi księżna, jestem wielki nieuk. A potem w gruncie, wie Wasza Wysokość, trzeba sobie powiedzieć, że Egipt empire nie ma żadnego związku z prawdziwym Egiptem, ani ich Rzymianie z Rzymianami, ani ich Etruria...
— Doprawdy — rzekła księżna Parmy.
— Absolutnie, to tak, jak to co nazywano kostjumem Louis XV za drugiego cesarstwa, w młodości Anny de Monchy lub matki kochanego Brigode. Przed chwilą Błażej wspomniał Beethovena. Grano nam któregoś dnia jedną jego rzecz, bardzo ładną zresztą, trochę zimną, gdzie jest temat rosyjski. To doprawdy wzruszające, że on to uważał za rosyjskie. I tak samo malarze chińscy myśleli: że kopjują Belliniego. Zresztą, nawet w tym samym kraju, za każdym razem kiedy ktoś spojrzy na rzeczy w sposób trochę nowy, cztery czwarte ludzi nie widzi nic z tego co on im pokazuje. Trze-

83