my, kobieta zacna ale ograniczona, ulokowana u księżnej Parmy niegdyś przez matkę pana de Guermantes. To były jej pierwsze słowa do mnie; i nigdy później, mimo upomnień księżnej Parmy i własnych moich protestów, nie mogłem jej wytłumaczyć, że nie mam absolutnie nic wspólnego z admirałem-Akademikiem, którego nawet nie znałem. Upór tej damy dworu aby we mnie widzieć bratanka admirała, miał coś komicznego. Ale błąd jej był jedynie krańcowym i szematycznym typem tylu lżejszych, delikatniejszych, mimowolnych lub rozmyślnych błędów, towarzyszących naszemu nazwisku w „fiszce“ jaką świat z nas sporządza. Przypominam sobie, że pewien przyjaciel Guermantów, objawiwszy żywą chęć poznania mnie, podał mi jako przyczynę fakt, że ja bardzo dobrze znam jego kuzynkę, panią de Chaussegros: „urocza jest, przepada za panem“. Przez czczy zaiste skrupuł, czułem się w obowiązku stwierdzić, że zachodzi pomyłka, że ja nie znam pani de Chaussegros. „W takim razie zna pan jej siostrę, to na jedno wychodzi. Spotkała pana w Szkocji.“ Nigdy nie byłem w Szkocji, i przez uczciwość starałem się to daremnie wytłumaczyć owemu panu. To sama pani de Chaussegros powiedziała mu, że mnie zna, i wierzyła w to z pewnością szczerze, naskutek ja-
Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/47
Wygląd