Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Błażej? spytała archiwisty pani de Villeparisis. Zamiast się zaanonsować, kazał mi powiedzieć, że przyszła królowa szwedzka.
— Haha! tak sobie: „królowa szwedzka”, ni z tego ni z owego. Dobry kawał! parsknął Bloch, podczas gdy historyk uśmiechnął się z majestatyczną nieśmiałością.
— Zdziwiłam się trochę, bo wróciłam ze wsi dopiero od kilku dni; chcąc mieć trochę spokoju, prosiłam aby nikomu nie mówiono że jestem w Paryżu; toteż zastanawiałam się, jakim cudem królowa już wie o moim powrocie, odparła pani de Villeparisis, pogrążając swoich gości w zdumieniu tem, że wizyta królowej szwedzkiej nie jest dla gospodyni domu sama przez się niczem anormalnem.
Niewątpliwie, pani de Villeparisis, która przez całe rano porządkowała z archiwistą dokumenty do swoich pamiętników, w tej chwili bezwiednie próbowała ich działania na przeciętną publiczność — dającą skrót tej z której będą się kiedyś składali jej czytelnicy. Salon pani de Villeparisis nie był salonem naprawdę eleganckim; na to margrabina przyjmowała zbyt wiele „pań z miasta”, a w zamian brakło tam niejednej ze świetnych dam, które zdołała ściągnąć do siebie pani Leroi; ale niktby się tego nie domyślił z jej pamiętników. Tam,

75