Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się przebrała, uważaj. To już nieodwołalne; będziesz tego żałowała kiedyś, ale będzie za późno.
Może był szczery; ból rozstania się z kochanką wydawał mu się mniej okrutny, niż znoszenie pewnych rzeczy.
— Słuchaj, dziecko, rzekł Robert zwracając się do mnie, nie stój tutaj, powtarzam ci, zaczniesz kaszleć.
Wskazałem dekorację, która nie pozwalała mi zmienić miejsca. Saint-Loup dotknął lekko kapelusza i rzekł do dziennikarza:
— Proszę pana, czy pan nie zechciałby rzucić cygara, dym szkodzi mojemu przyjacielowi.
Nie czekając nań, Rachela skierowała się do garderoby; idąc, odwróciła się jeszcze:
— Czy i z kobietami tak sobie poczynają te małe rączki? rzekła z daleka do tancerza sztucznie melodyjnym i niewinnym głosikiem „naiwnej”. Ty sam robisz wrażenie kobiety; sądzę że możnaby się doskonale porozumieć z tobą i z jedną z moich przyjaciółek.
— O ile wiem, palenie nie jest tu wzbronione; kiedy ktoś jest chory, najlepiej żeby siedział w domu, rzekł dziennikarz.
Tancerz uśmiechnął się tajemniczo do artystki.

52