Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zbytnią uwagę na tego tancerza próbującego ostatni raz figury divertissement, w którem miał wystąpić; twarz Roberta spochmurniała.
— Mogłabyś patrzeć w inną stronę, rzekł ponuro. Wiesz, że ci tancerze to są skończone wyciruchy, obwiesie z pod ciemnej gwiazdy! Taki będzie się potem chwalił, żeś na niego zwróciła uwagę. Zresztą, słyszysz przecie, wołają żebyś szła się ubierać. Znowu się spóźnisz.
Trzej panowie — trzej dziennikarze — widząc wściekłą minę Roberta de Saint-Loup, zbliżyli się rozbawieni, aby posłuchać wymiany słów. Że zaś z drugiej strony ustawiano dekoracje, przyparto nas do nich.
— Och, ależ ja go poznaję, to mój przyjaciel, wykrzyknęła kochanka Roberta patrząc na tancerza. Ależ on to świetnie robi, patrzcie na małe ręce, jak one tańczą wraz z całą resztą!
Tancerz obrócił głowę; ludzka jego osobowość zjawiła się w sylfie, którego wcielał; prosta i szara galareta jego oczu zadrżała i zabłysła między sztywnemi i malowanemi rzęsami, a uśmiech poszerzył jego usta na uróżowanej twarzy. Następnie, aby zabawić młodą kobietę, niby śpiewaczka nucąca przez uprzejmość aryjkę która nas zachwyciła, zaczął powtarzać ruch rąk, parodju-

48