Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

aby Aimé wyszedł do niego do powozu, że ma mu coś do powiedzenia. Saint-Loup, zawsze niespokojny i drżący czy nie chodzi o jaką pocztę miłosną dla jego kochanki, spojrzał w okno i ujrzał w głębi powozu, z rękami w białych rękawiczkach z czarnemi wyszyciami, z kwiatem w butonierce, pana de Charlus.
— Widzisz — rzekł do mnie z cicha — rodzinka ściga mnie aż tutaj. Proszę cię, bo ja nie mogę, ale skoro ty znasz dobrze kelnera, który nas z pewnością sprzeda, poproś go, aby nie szedł do powozu. Niech bodaj idzie garson, który mnie nie zna. Jeżeli powie wujowi, że mnie tu nie znają, wiem jaki on jest, nie wejdzie do środka sprawdzać, on nie cierpi takich lokali. Ale powiedz, czy to nie jest obrzydliwe, żeby taki stary dziwkarz, wciąż jeszcze upędzający się za spódnicami, dawał mi wiecznie nauki i szpiegował mnie!
Aimé, otrzymawszy moje wskazówki, posłał jednego ze swoich pomocników z oznajmieniem, że on sam nie może podejść; gdyby się zaś pytano o margrabiego de Saint-Loup, kazał powiedzieć że go tu nie znają. Niebawem powóz odjechał. Ale Rachela, która nie słyszała tego cośmy sobie szeptali i myślała że chodzi o młodego człowieka,

33