Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go namalowane, szeroko machnięte, wystarczy wystawić wielki palec. Ale „ładny gatunek inteligencji” jest bardziej wymagający; trzeba mu dwóch palców, lub raczej dwóch paznokci, tak jakby się strzepywało kurz. Ale poza tym jednym wyjątkiem, kochanka Roberta mówiła o najbardziej znanych artystach tonem ironji i wyższości, który mnie drażnił, bo sądziłem — mylnie zresztą — że to ona do nich nie dorasta. Ona spostrzegła wybornie, że ja muszę ją uważać za miernotę, a że przeciwnie wysoko cenię tych którymi ona gardzi. Ale nie uraziło jej to, bo w wielkim talencie nie uznanym jeszcze, jak u niej, choćby nawet był najpewniejszy samego siebie, istnieje pewna pokora: względy, jakich żądamy, dawkujemy nie wedle naszych darów, ale według zdobytej sytuacji. (W godzinę później, miałem ujrzeć w teatrze Rachelę okazującą wiele szacunku tym samym artystom, o których wyrażała się tak ujemnie.) Toteż, chociaż moje milczenie nie mogło jej zostawić wątpliwości, nalegała mimo to abyśmy zjedli obiad razem, upewniając, ile w niczyjem towarzystwie nie bawiła się tak dobrze jak w mojem. O ile nie byliśmy jeszcze w teatrze, dokąd mieliśmy iść po śniadaniu, możnaby rzec, że jesteśmy w foyer, srojnem w portrety starej gwardji aktorskiej, tak dalece kelnerzy mieli owe fizjognomie,

31