Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kłamstwo, albo coś bardzo przykrego dla niego, co mu jednak niczego nie wyjaśni.
Konduktorzy zamykali drzwiczki. Wsiedliśmy do pierwszej klasy: cudowne perły Racheli znów przekonały Roberta, że to jest kobieta wielkiej ceny. Uściskał ją, przyjął ją z powrotem w serce, gdzie się jej przyjrzał, uwewnętrznionej, tak jak to zawsze robił dotąd — z wyjątkiem tej krótkiej chwili, gdy ją ujrzał na place Pigalle z obrazu impresjonisty — i pociąg ruszył.
To była zresztą prawda, że ona była „literacka”. Bez przerwy mówiła do mnie o książkach, o nowej sztuce, o tołstoizmie; przerwała sobie jedynie, aby wyrzucać Robertowi, że pije za dużo wina.
— Och, gdybyś ty mógł żyć przez rok ze mną, zobaczyłbyś, dawałabym ci pić samą wodę i miewałbyś się o wiele lepiej.
— Doskonale, jedźmy gdzie.
— Wiesz przecie, że ja mam dużo pracy (brała serjo swój talent dramatyczny). Zresztą, coby powiedziała twoja rodzina?
I rozwiodła się przedemną na temat jego rodziny w zarzutach, które mi się wydawały nader słuszne i które Saint-Loup — oporny na punkcie szampana — całkowicie uznawał. Ja, który się tak obawiałem dla Roberta wina i który czułem dobry

24