Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

matki, babka ubierała się sama straszliwie długo. Dziwna jest ta nasza obojętność dla naszych najbliższych dopóki żyją; możnaby rzec, że są dla nas na ostatniem miejscu, po wszystkich! Teraz, kiedym wiedział że babka jest zdrowa, uważałem ją za bardzo samolubną, że się tak guzdra, skoro wie, że ja się umówiłem z przyjaciółmi i że mam jechać do Ville-d’Avray. Skoro mi powiedziano dwa razy, że zaraz będzie gotowa, zniecierpliwiony sam zeszedłem na dół. Wreszcie nadeszła, nie przepraszając mnie za opóźnienie, jak to robiła zazwyczaj w takich razach; czerwona i roztargniona jak osoba która się spieszy i która zapomniała połowę swoich rzeczy, nadeszła kiedym dochodził do uchylonych szklanych drzwi, które, nie ogrzewając tem ani trochę sieni, wpuszczały z zewnątrz płynne, gwarne i ciepłe powietrze, tak jakby ktoś otworzył zbiornik pośród lodowatych ścian domu.
— Mój Boże, skoro ty masz spotkać przyjaciół, powinnam była włożyć inną mantylkę. Ta trochę smutno wygląda.
Uderzyło mnie, że babka była jakby skongestjonowana; pojąłem iż, zapóźniwszy się, musiała się bardzo spieszyć. Kiedyśmy wysiedli z fiakra na Polach Elizejskich koło avenue Gabriel, ujrzałem że babka, nic do mnie nie mówiąc, zwraca się i kie-

277