Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy nadszedł czas, babka nie chciała wyjść, czuła się zmęczona, Ale matka, wymustrowana przez doktora du Boulbon, zdobyła się na tę energję aby się pogniewać i wymusić posłuszeństwo. Mama omal nie płakała na myśl, że babka znów może popaść w swoją nerwową prostrację i że się już z niej nie podniesie. Niepodobna było wymarzyć piękniejszej pogody na przechadzkę. Słońce, zmieniając miejsce, rozpościerało to tu to tam, niwecząc kontur balkonu, swoje wiotkie muśliny i przydawało kamieniowi jakby ciepły naskórek, nieuchwytną złotą otoczkę. Ponieważ Franciszka nie miała czasu przesłać „pneumatyka” córce, opuściła nas zaraz po śniadaniu. To już było bardzo pięknie z jej strony, ile przed tem wstąpiła do Jupiena, dla zaszycia mantylki, którą babka miała włożyć. Wracając właśnie w tej chwili z rannego spaceru, wstąpiłem z nią do krawca. „Czy to młody pan przyprowadza tu panią Franciszkę — rzekł do Franciszki Jupien — czy też pani przyprowadza młodego pana, czy też jakiś szczęsny los sprowadza was oboje?” Mimo że Jupien nie skończył szkół, przestrzegał równie naturalnie składni, jak, mimo wielu wysiłków, gwałcił ją pan de Guermantes. Skoro Franciszka wróciła z naprawioną mantylką, trzeba było babce się ubrać. Oddaliwszy z uporem pomoc

276