Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na tem pociesznem zebraniu. Powie pan, że i ja tam byłem; ale dla mnie to nie jest zebranie światowe, to wizyta rodzinna. Później, kiedy pan dojdziesz do szczytu, o ile cię będzie bawiło zejść na chwilę w salony, nie będzie to już może niebezpieczne. I wówczas, nie potrzebuję panu mówić, jak bardzo będę ci mógł być użyteczny. Sezam pałacu Guermantes — i wszystkich tych, które są warte aby ich wrota otworzyły się przed panem — ja mam w ręku. Ja będę o tem sądził i ja chcę decydować o tem kiedy przyjdzie pora.
Chciałem skorzystać z tego że pan de Charlus wspomniał wizytę u pani de Villeparisis, aby się dowiedzieć, kim jest, ściśle biorąc, ta margrabina, ale pytanie moje wypadło inaczej niżbym chciał: zapytałem co to jest rodzina Villeparisis.
— To zupełnie tak, jakby mnie pan spytał, co to jest rodzina Nic — odparł pan de Charlus. Ciotka moja zaślubiła z miłości niejakiego pana Thirion, zresztą bardzo bogatego i którego siostry były bardzo dobrze zamężne; od tego czasu, nazwał się margrabią de Villeparisis. Nic to nikomu nie szkodziło, co najwyżej jemu samemu, i to bardzo niewiele! Co do racji tego przezwiska, nie wiem, przypuszczam że to był w istocie pan z Villeparisis, jegomość urodzony w Villeparisis; pan wie, że to jest

252