Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

który ambasador gotów był rozgrzeszyć, nawet protegować, z przewrotną pobłażliwością à la Voisenon lub à la Crébillon-junior.
— Mało która ręka młodej kobiety byłaby zdolna zrobić to co widzę tutaj, rzekł niemiecki Prinz, wskazując akwarele zaczęte przez panią de Villeparisis.
I spytał jej, czy widziała kwiaty Fantin-Latour, których właśnie była wystawa.
— Pierwszorzędne są; Fantin-Latour, to jak się dziś mówi, tęgi pendzel, prawdziwy mistrz palety, świadczył pan de Norpois; mimo to, znajduję, że jego prace nie wytrzymują porównania z kwiatami pani de Villeparisis, w których lepiej czuje się koloryt kwiatu.
Nawet uwzględniwszy że stronniczość dawnego kochanka, nawyk pochlebstwa, opinje koterji, podyktowały te słowa ax-ambasadorowi, dowodziły one jednak, na jakiej nicości prawdziwego smaku opiera się artystyczny sąd światowców, tak dowolny, że lada co wystarczy aby kazać im pleść najgorsze brednie, których nie powstrzyma ani nie pohamuje żadne naprawdę szczere wrażenie.
— Nie mam żadnej zasługi w tem że się znam z kwiatami, odparła skromnie pani de Villeparisis; zawsze żyłam na wsi. Ale — dodała z wdziękiem,

219