Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie promienie wieczornego słońca, którem znów ujrzał w tej chwili, przynajmniej zanim książę, ryngrabia i elektor Palatynatu wszedł do salonu. Bo dowiedziałem się w ciągu kilku chwil, że dochody jakie czerpie z lasu i z rzeki zaludnionej gnomami i ondynami, z zaczarowanej góry gdzie wznosi się stary gród pamiętający Lutra i Ludwika germańskiego, książę obraca na to, aby mieć pięć automobilów marki Charron, jeden pałac w Paryżu a drugi w Londynie, abonowaną lożę (poniedziałki) w Operze, a drugą (wtorki) w Komedji Francuskiej. Nie wydawało mi się (i on sam nie zdawał się w to wierzyć), aby on się różnił od ludzi tego samego majątku i wieku o mniej poetycznym rodowodzie. Posiadał ich kulturę, ich ideały, cieszył się swoją pozycją, ale jedynie dla korzyści jakie mu dawała, i miał w życiu już tylko jedną ambicję: zostać członkiem korespondentem Akademji nauk moralnych i politycznych, z której-to przyczyny zjawił się u pani de Villeparisis.
Jeżeli książę, którego żona wodziła rej w najbardziej zamkniętej koterji Berlina, prosił o zaszczyt przedstawienia go margrabinie, to nie dlatego, aby sam z siebie żywił tę ochotę. Trawiony od lat żądzą wejścia do Instytutu, nigdy, na swoje nieszczęście, nie zdołał przekroczyć liczby pięciu Akademików,

188