Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bo czułem szczęśliwie istność swoją roztopioną w tej masie.
Nagle, mocą praw refrakcji, odbiła się widocznie w nieczułym strumieniu tych dwojga niebieskich oczu mętna forma nie istniejącego indywidualnie pierwotniaka (niby mnie); ujrzałem że te oczy rozświeca jasność: z bogini zmieniwszy się w kobietę i stawszy się nagle dla mnie tysiąc razy piękniejsza, księżna Oriana podniosła ku mnie rękę w białej rękawiczce, dotąd opartą o krawędź loży, i potrząsnęła nią przyjaźnie; równocześnie spojrzenia moje olśnił swoim mimowolnym blaskiem ogień źrenic księżnej Marji, która wznieciła w nich bezwiednie pożar, jedynie poruszając oczami aby sprawdzić z kim wita się jej kuzynka, gdy ta, poznawszy mnie, spuściła na mnie błyszczącą i niebiańską ulewę swego uśmiechu.
Obecnie co rano, o wiele przed godziną spaceru księżnej Oriany, szedłem okrężną drogą na róg ulicy którą zazwyczaj chodziła, kiedy zaś zbliżał się moment jej prawdopodobnego zjawienia się, wracałem z roztargnioną miną, patrząc w przeciwną stronę i podnosząc oczy na księżnę z chwilą gdy ją mijałem, ale tak jakgdybym zgoła nie spodziewał się tego widoku. W pierwszych dniach nawet, aby być pewniejszym spotkania, czekałem na nią przed do-

88